Cześć! Data 04.11.14 na długo pozostanie w Naszej pamięci, dziś mija dokładnie rok kiedy wyruszyliśmy w upragnioną podróż do Australii. Ale najpierw jak do tego doszło!? W pewien marcowy, deszczowy, sobotni poranek podczas leniwego śniadania odpaliliśmy fly4free.pl i po spokojnym poranku… błąd taryfowy na loty Emirates do AU z Dublina (ceny poniżej 2000 PLN). Natychmiast zaczęła się intensywna walka z czasem, żeby: podjąć decyzję, oszacować przybliżone koszta, przeliczyć dysponowany cash $, zrobić rezerwację zanim deal wygaśnie i przetłumaczyć stronę brazylijskiej Expedii, żeby wiedzieć o co im chodzi! ;) Po kilku nerwowych godzinach potwierdzenie na poczcie o treści ‘Sua reserva foi confirmada‘ ukazało się Naszym oczom. Lecimy!
Dzień 1. Dwie osoby, dwie walizki, 2 plecaki, 3 tygodnie i jeden cel (no może 2… ;) dziobak i najwyższy szczyt Antypodów Góra Kościuszki czekają. Po południu lecimy Ryanair z Modlina do Dublina tam w pobliżu lotniska czeka na Nas hotel, wieczorem lekki rozruch w hotelowym fitness-clubie przed długą podróżą.
Dzień 2. W południe lecimy do Dubaju, Nasz Boeing 777.
Niecałe 3h na imponującym rozmiarami lotnisku w Dubaju oczekujemy na lot do Singapuru. A to Nasz samolocik - rewelacyjny A380.
W Singapurze 8h stop-over, a lotniskowy city shuttle tour bus (*za free dla stop-overowców) odprowadzamy wzrokiem do zakrętu kiedy ucieka Nam z przystanku... Chwila orientacji w terenie i przestrzeni, kilka pytań do obsługi lotniska i zwiedzamy Singapur na własną rękę, a raczej nogę zamiast oglądać z za okna busa. Swoją drogą portal ‘ Sleeping in airports’ uznał lotnisko Changi Airport już po raz 15!!! za najlepsze do spania i koczowania na świecie! :)
Nie tylko z lokalsami grzecznie ustawiamy się w rządku, łapiemy kolejkę i jedziemy do city downtown. W metrze dominujemy wzrostem!
Wszyscy kulturalnie czekają na swoją kolej, żeby wsiąść do pociągu.
Marina Bay Sands, koszt budowy hotelu- 5,6mld $
Narodowy symbol Singapuru lew - Merlion
Bay view i powrót na lotnisko.
Dzień 3. Rano lądujemy w Brisbane. Kontrola celna z psami to standard, a bakteryjna to bonus. Wylosowaliśmy wersję rozszerzoną :) oraz życzenia udanych wakacji w AU. Na skrzydłach jet-lagu wsiadamy do pociągu i jedziemy do Gold Coast.
Meriton Apartments zrealizował prośbę o pokój z ładnym widokiem
Balcony view
Rekonesans po okolicy i odpoczynek po najdłuższej podróży w Naszym życiu. Tak na marginesie Gold Coast to słońce, subtropikalny klimat i złociste plaże. Miejsce licznie odwiedzane przez miłośników surfingu oraz backpackersów z całego świata.
Dzień 4. Jedyny słuszny kierunek – ocean!
Plażowanie zaczynamy o 6 rano, by około 10 zejść ze słońca, bo wtedy pali najmocniej. Z niechlubnych faktów nad Australią jest największa dziura ozonowa - kapelusz i wysoki filtr obowiązkowy (nawet 60UV).
W południe pierwsza atrakcja zakupiona online jeszcze w Polsce czyli Park Warner Bros – FunFunFun ;) Bilet do 4 parków tematycznych (Warner Bros, SeaWorld, WildWorld, Wet’n’Wild) to przyjemność wyceniana na 99,99$ - dla Nas bezcenna. ;)
Dziecko do Jokera: Are You a real Joker...!? Joker do dziecka: Shut up kid! :)
Dzień 5. Dzień plażowania, treningu outdoor i zwiedzania miasta. Sprawdzaliśmy dlaczego Australię uznano najlepszym miejscem do życia!?
Najwyższy budynek na półkuli południowej Q1 – 323m.
I zgadzamy się z rankingiem OECD, w którym Australię uznano za kraj najlepszy do życia! Ranking powstał na podstawie dziewięciu miar dobrobytu, takich jak poziom dochodów, system edukacji, rynek pracy, bezpieczeństwo, zdrowie i środowisko.
Dzień 6. Rankiem wybraliśmy się do drugiego parku tematycznego tym razem SeaWorld, nie liczyliśmy na wiele, a tu niespodzianka: świetne show, dużo interakcji i jeszcze więcej zabawy…
Doskonałe show z delfinami!!!
A po południu plaża i kąpiel w falach oceanu! Słowami wyrażam wielką radość – Wieka Radość :P
Dzień 7. Dzień rozpoczynamy od plaży i kąpieli w oceanie (ponownie Wielka Radość ;), 3 park tym razem Wet’n Wild. Późnym wieczorem pakowanie. :(
Dzień 8. Rano opuszczamy Złote Wybrzeże i liniami Tiger Airways lecimy do Sydney.
CDN...
Wracamy po dłuuugiej przerwie:)
Dzień 9. Odbieramy samochód zarezerwowany wcześniej w Polsce w Thrifty. Pokazujemy rezerwację, międzynarodowe prawo jazdy i otrzymujemy kluczyki. Koszt wypożyczenia auta na 3 dni to 113 Euro. Kierunek Outback i góra Kościuszki, która poza poszukiwaniem dziobaka jest naszym must have w Australii!!!
Przejeżdżamy przez stolicę Australii Camberrę.
Późno w nocy dojeżdżamy do Jindabyne, próżno szukać noclegu o tej porze więc pozostaje nam noc w aucie.
Dzień 10.
Nocleg pod McDonald ma swoje zalety: idealne miejsce na poranną toaletę i śniadanie podróżników ;) Jedziemy do Parku Kościuszki - bilety do parku 16$ za samochód.
W drodze chwila wytchnienia, czas na zimną colę.
Trasa na szczyt jest prosta wręcz banalna. Przez większą cześć drogi prowadzi metalowa ścieżka, która chroni teren przed erozją i turystami. Muchy ogromny problem Australii, towarzyszą nam przez całą wędrówkę, na szczęście siadają tylko na naszych plecakach więc da się wytrzymać.
Trasa zajmuje jakieś 3 h, można oczywiście podjechać kolejką linową. Na szczycie niespodzianka, 9 osób razem z nami, sami Polacy. Tak świętowaliśmy Dzień Niepodległości- zdobywając szczyt naszego "Polish Freedom Figther" Tadeusza Kościuszki jak napisane jest na tablicy pamiątkowej :)
Dzień 11.
Po dniu spędzonym prawie w Outbacku czas wracać do miasta, do Sydney. Najbardziej znana plaża Australii Bondi Beach- raj dla surferów.
Późnym wieczorem oddajemy samochód i wyruszamy pod Sydney Harbour Bridge i Operę. Główne symbole miasta.
Dzień 12.
W drodze do portu w Sydney weszliśmy do jednego z najpiękniejszych centrów handlowych. Na moment poczuliśmy magię Świąt Bożego Narodzenia.
Choinka, a właściwie jej pień cały ozdobiony kryształami Svarowskiego.
Na dzisiejszy dzień zaplanowaliśmy odnalezienie celu naszej podróży- DZIOBAKA. W Polsce kupiliśmy Combo Ticket za 69$ i mamy bilety do ZOO Wild Life Sydney, Sydney Aquarium, Madame Tussauds, Sydney Tower Eye, Manly Sea Life.
I oto jest, co prawda w niecałej okazałości. Pomimo 40 minutowego czekania udało nam się sfotografować tylko tył dziobaka ;)
Znaleźliśmy również Nemo i inne australijskie zwierzaki.
Spacer po porcie.
I czas na jedzonko. Najlepszym miejscem jest oczywiście China Town.
Dzień 13.
Dzień w Australii najlepiej zacząć od joggingu ruszamy więc na Bondi Beach i najpiękniej położony basen nad samym oceanem.
Dzień 14.
Rano plaża i ocean, wieczorem wieża obserwacyjna i panorama Sydney.
Dzień 15.
Powoli żegnamy się z Sydney, poranny spacer do Royal Botanic Garden i ostatni rzut oka na Operę.
Czas opuścić Sydney, ale jeszcze tam wrócimy! :)))))))
Brisbane wita czyli welcome Banana Benders (tak się mówi na mieszkańców stanu Queensland).
Późnym wieczorem wylądowaliśmy w Brisbane, dosłownie kilka dni po Szczycie G8.
Dzień 16.
Poranek przywitał nas deszczem ale i tropikalnymi temperaturami. Udajemy się na spacer mega nowoczesną kładką, która sama w sobie jest nie lada atrakcją Brisbane. Po drugiej stronie rzeki czeka na nas miejski basen z piaskiem z nad oceanu i przepiękny park.
Dzień 17.
Ostatniego dnia pobytu wybraliśmy się do Muzeum Sztuki Nowoczesnej (20$/os) i parku. Potem zmoczyła nas tropikalna ulewa. Na nasze szczęście udało nam się wrócić do hotelu i złapać taksówkę na lotnisko. Opuszczamy naszą Australię.
Dzień 18.
Lecimy do Dubaju. Mamy tam kilku godzinny stop-over dlatego dostajemy transfer z lotniska i hotel ze śniadaniem.
Szybko łapiemy metro i jedziemy do Burdż Chalifa- bilet wstępu 125zł/os. Pan w metrze grzecznie zwraca nam uwagę, że w komunikacji miejskiej nie wolno rzuć gum-grozi to mandatem- deja vu chyba to już gdzieś było ;) Mamy nie wiele czasu aby dotrzeć do wieży, a musimy przemierzyć największe centrum handlowe świata. Udało się w ostatniej chwili wchodzimy do windy.
Odlatujemy, na horyzoncie najwyższy budynek świata-byliśmy tam:) Przed nami jeszcze długa droga do domu. Przesiadka i noc w Dublinie, a potem Rayanairem do Modlina. Teraz mamy fantastyczne wspomnienia i tą relację:)
Zawsze uwielbiam czytac relacje o AU, fajne jest Gold Coast, pewnie nie mozna sie nudzic. Ja bylem w Sunshine Coast i to taka spokojniejsza wersja Gold Coast, choc rownie piekna z reszta jak cale Oz
Tak wiemy, że byłeś, bo czytaliśmy Twoją relację i zaczerpnęliśmy z niej kilka pomysłów ;) O Gold Coast trudno coś więcej napisać sama nazwa mówi wszystko...
Data 04.11.14 na długo pozostanie w Naszej pamięci, dziś mija dokładnie rok kiedy wyruszyliśmy w upragnioną podróż do Australii. Ale najpierw jak do tego doszło!? W pewien marcowy, deszczowy, sobotni poranek podczas leniwego śniadania odpaliliśmy fly4free.pl i po spokojnym poranku… błąd taryfowy na loty Emirates do AU z Dublina (ceny poniżej 2000 PLN). Natychmiast zaczęła się intensywna walka z czasem, żeby: podjąć decyzję, oszacować przybliżone koszta, przeliczyć dysponowany cash $, zrobić rezerwację zanim deal wygaśnie i przetłumaczyć stronę brazylijskiej Expedii, żeby wiedzieć o co im chodzi! ;) Po kilku nerwowych godzinach potwierdzenie na poczcie o treści ‘Sua reserva foi confirmada‘ ukazało się Naszym oczom. Lecimy!
Dzień 1.
Dwie osoby, dwie walizki, 2 plecaki, 3 tygodnie i jeden cel (no może 2… ;) dziobak i najwyższy szczyt Antypodów Góra Kościuszki czekają. Po południu lecimy Ryanair z Modlina do Dublina tam w pobliżu lotniska czeka na Nas hotel, wieczorem lekki rozruch w hotelowym fitness-clubie przed długą podróżą.
Dzień 2.
W południe lecimy do Dubaju, Nasz Boeing 777.
Niecałe 3h na imponującym rozmiarami lotnisku w Dubaju oczekujemy na lot do Singapuru.
A to Nasz samolocik - rewelacyjny A380.
W Singapurze 8h stop-over, a lotniskowy city shuttle tour bus (*za free dla stop-overowców) odprowadzamy wzrokiem do zakrętu kiedy ucieka Nam z przystanku... Chwila orientacji w terenie i przestrzeni, kilka pytań do obsługi lotniska i zwiedzamy Singapur na własną rękę, a raczej nogę zamiast oglądać z za okna busa. Swoją drogą portal ‘ Sleeping in airports’ uznał lotnisko Changi Airport już po raz 15!!! za najlepsze do spania i koczowania na świecie! :)
Nie tylko z lokalsami grzecznie ustawiamy się w rządku, łapiemy kolejkę i jedziemy do city downtown. W metrze dominujemy wzrostem!
Wszyscy kulturalnie czekają na swoją kolej, żeby wsiąść do pociągu.
Marina Bay Sands, koszt budowy hotelu- 5,6mld $
Narodowy symbol Singapuru lew - Merlion
Bay view i powrót na lotnisko.
Dzień 3.
Rano lądujemy w Brisbane. Kontrola celna z psami to standard, a bakteryjna to bonus. Wylosowaliśmy wersję rozszerzoną :) oraz życzenia udanych wakacji w AU. Na skrzydłach jet-lagu wsiadamy do pociągu i jedziemy do Gold Coast.
Meriton Apartments zrealizował prośbę o pokój z ładnym widokiem
Balcony view
Rekonesans po okolicy i odpoczynek po najdłuższej podróży w Naszym życiu. Tak na marginesie Gold Coast to słońce, subtropikalny klimat i złociste plaże. Miejsce licznie odwiedzane przez miłośników surfingu oraz backpackersów z całego świata.
Dzień 4.
Jedyny słuszny kierunek – ocean!
Plażowanie zaczynamy o 6 rano, by około 10 zejść ze słońca, bo wtedy pali najmocniej. Z niechlubnych faktów nad Australią jest największa dziura ozonowa - kapelusz i wysoki filtr obowiązkowy (nawet 60UV).
W południe pierwsza atrakcja zakupiona online jeszcze w Polsce czyli Park Warner Bros – FunFunFun ;) Bilet do 4 parków tematycznych (Warner Bros, SeaWorld, WildWorld, Wet’n’Wild) to przyjemność wyceniana na 99,99$ - dla Nas bezcenna. ;)
Dziecko do Jokera: Are You a real Joker...!?
Joker do dziecka: Shut up kid! :)
Dzień 5.
Dzień plażowania, treningu outdoor i zwiedzania miasta. Sprawdzaliśmy dlaczego Australię uznano najlepszym miejscem do życia!?
Najwyższy budynek na półkuli południowej Q1 – 323m.
I zgadzamy się z rankingiem OECD, w którym Australię uznano za kraj najlepszy do życia! Ranking powstał na podstawie dziewięciu miar dobrobytu, takich jak poziom dochodów, system edukacji, rynek pracy, bezpieczeństwo, zdrowie i środowisko.
Dzień 6.
Rankiem wybraliśmy się do drugiego parku tematycznego tym razem SeaWorld, nie liczyliśmy na wiele, a tu niespodzianka: świetne show, dużo interakcji i jeszcze więcej zabawy…
Doskonałe show z delfinami!!!
A po południu plaża i kąpiel w falach oceanu!
Słowami wyrażam wielką radość – Wieka Radość :P
Dzień 7.
Dzień rozpoczynamy od plaży i kąpieli w oceanie (ponownie Wielka Radość ;), 3 park tym razem Wet’n Wild. Późnym wieczorem pakowanie. :(
Dzień 8.
Rano opuszczamy Złote Wybrzeże i liniami Tiger Airways lecimy do Sydney.
CDN...
Wracamy po dłuuugiej przerwie:)
Dzień 9.
Odbieramy samochód zarezerwowany wcześniej w Polsce w Thrifty. Pokazujemy rezerwację, międzynarodowe prawo jazdy i otrzymujemy kluczyki. Koszt wypożyczenia auta na 3 dni to 113 Euro.
Kierunek Outback i góra Kościuszki, która poza poszukiwaniem dziobaka jest naszym must have w Australii!!!
Przejeżdżamy przez stolicę Australii Camberrę.
Późno w nocy dojeżdżamy do Jindabyne, próżno szukać noclegu o tej porze więc pozostaje nam noc w aucie.
Dzień 10.
Nocleg pod McDonald ma swoje zalety: idealne miejsce na poranną toaletę i śniadanie podróżników ;) Jedziemy do Parku Kościuszki - bilety do parku 16$ za samochód.
W drodze chwila wytchnienia, czas na zimną colę.
Trasa na szczyt jest prosta wręcz banalna. Przez większą cześć drogi prowadzi metalowa ścieżka, która chroni teren przed erozją i turystami. Muchy ogromny problem Australii, towarzyszą nam przez całą wędrówkę, na szczęście siadają tylko na naszych plecakach więc da się wytrzymać.
Trasa zajmuje jakieś 3 h, można oczywiście podjechać kolejką linową. Na szczycie niespodzianka, 9 osób razem z nami, sami Polacy. Tak świętowaliśmy Dzień Niepodległości- zdobywając szczyt naszego "Polish Freedom Figther" Tadeusza Kościuszki jak napisane jest na tablicy pamiątkowej :)
Dzień 11.
Po dniu spędzonym prawie w Outbacku czas wracać do miasta, do Sydney. Najbardziej znana plaża Australii Bondi Beach- raj dla surferów.
Późnym wieczorem oddajemy samochód i wyruszamy pod Sydney Harbour Bridge i Operę. Główne symbole miasta.
Dzień 12.
W drodze do portu w Sydney weszliśmy do jednego z najpiękniejszych centrów handlowych. Na moment poczuliśmy magię Świąt Bożego Narodzenia.
Choinka, a właściwie jej pień cały ozdobiony kryształami Svarowskiego.
Na dzisiejszy dzień zaplanowaliśmy odnalezienie celu naszej podróży- DZIOBAKA.
W Polsce kupiliśmy Combo Ticket za 69$ i mamy bilety do ZOO Wild Life Sydney, Sydney Aquarium, Madame Tussauds, Sydney Tower Eye, Manly Sea Life.
I oto jest, co prawda w niecałej okazałości. Pomimo 40 minutowego czekania udało nam się sfotografować tylko tył dziobaka ;)
Znaleźliśmy również Nemo i inne australijskie zwierzaki.
Spacer po porcie.
I czas na jedzonko. Najlepszym miejscem jest oczywiście China Town.
Dzień 13.
Dzień w Australii najlepiej zacząć od joggingu ruszamy więc na Bondi Beach i najpiękniej położony basen nad samym oceanem.
Dzień 14.
Rano plaża i ocean, wieczorem wieża obserwacyjna i panorama Sydney.
Dzień 15.
Powoli żegnamy się z Sydney, poranny spacer do Royal Botanic Garden i ostatni rzut oka na Operę.
Czas opuścić Sydney, ale jeszcze tam wrócimy! :)))))))
Brisbane wita czyli welcome Banana Benders (tak się mówi na mieszkańców stanu Queensland).
Późnym wieczorem wylądowaliśmy w Brisbane, dosłownie kilka dni po Szczycie G8.
Dzień 16.
Poranek przywitał nas deszczem ale i tropikalnymi temperaturami. Udajemy się na spacer mega nowoczesną kładką, która sama w sobie jest nie lada atrakcją Brisbane. Po drugiej stronie rzeki czeka na nas miejski basen z piaskiem z nad oceanu i przepiękny park.
Dzień 17.
Ostatniego dnia pobytu wybraliśmy się do Muzeum Sztuki Nowoczesnej (20$/os) i parku. Potem zmoczyła nas tropikalna ulewa. Na nasze szczęście udało nam się wrócić do hotelu i złapać taksówkę na lotnisko. Opuszczamy naszą Australię.
Dzień 18.
Lecimy do Dubaju. Mamy tam kilku godzinny stop-over dlatego dostajemy transfer z lotniska i hotel ze śniadaniem.
Szybko łapiemy metro i jedziemy do Burdż Chalifa- bilet wstępu 125zł/os.
Pan w metrze grzecznie zwraca nam uwagę, że w komunikacji miejskiej nie wolno rzuć gum-grozi to mandatem- deja vu chyba to już gdzieś było ;)
Mamy nie wiele czasu aby dotrzeć do wieży, a musimy przemierzyć największe centrum handlowe świata. Udało się w ostatniej chwili wchodzimy do windy.
Odlatujemy, na horyzoncie najwyższy budynek świata-byliśmy tam:) Przed nami jeszcze długa droga do domu. Przesiadka i noc w Dublinie, a potem Rayanairem do Modlina.
Teraz mamy fantastyczne wspomnienia i tą relację:)